Edyta Wacławczyk – Mój ostatni mecz w młodzieżówce

Ostatnio zagrałam swój ostatni mecz w młodzieżowej siatkówce. Już od samego rana czułam, że ten dzień meczowy jest inny niż wszystkie. Uczucie ekscytacji było nie do opisania, jednak gdzieś z tyłu głowy cały czas pojawiała się myśl, że to koniec. Ostatnia odprawa w szatni, ostatni wspólny okrzyk, ostanie zawiązanie sznurówek przed wejściem na hale. Tego dnia nawet najmniejsze szczegóły miały znaczenie. Rozgrzewka przebiegła jak zawsze, czułam zdeterminowanie i dobrą atmosferę w zespole. Sędzia rozpoczął mecz, starałam się utrzymać koncentrację, ale było to niemożliwe. Fakt, że już nigdy nie zagram w tym zespole był dla mnie przerażający. Po trzech setach walki, wybrzmiał ostatni gwizdek. W tym momencie łzy same napłynęły mi do oczu, poczułam pustkę. Koleżanki z drużyny przybiegły do mnie i wspólnie cieszyłyśmy się ostatnimi chwilami razem.
Dlaczego o tym piszę? Wracając po meczu do domu dopadła mnie głęboka refleksja. Zdałam sobie sprawę, że przez te wszystkie lata nie doceniałam tego, że mogłam grać w tak wspaniałej drużynie i przeżyć taką przygodę. Gdy zbliżał się koniec sezonu, marzyłam tylko o tym, żeby wrócić do domu i odpocząć od treningów. Teraz, gdy ostatni sezon się skończył, zrozumiałam, że tak naprawdę nie chcę odpoczynku, ani końca rozgrywek. Zrozumiałam swój błąd, ale niestety za późno. Gdybym tylko mogła cofnąć czas i przeżyć te 4 lata jeszcze raz, zrobiłabym wszystko, żeby cieszyć się każdą chwilą. Chciałabym poprzez tę historię skłonić Was do krótkiej refleksji na temat mijającego czasu. Jak pisała Wisława Szymborska „Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy […]”. Cieszmy się każdym nowym dniem i każdym czasem spędzonym w gronie ważnych dla nas osób. Niech wdzięczność zagości w naszym życiu na stałe, abyśmy potrafili docenić nawet najmniejsze rzeczy. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *