„Nasza tożsamość nie może być tworzona ex nihilo, w narodowym jednogłosie i niejako obok tego, co istniało tutaj dawniej. Tożsamość bowiem rodzi się z pełnego zanurzenia w miejscu nam przeznaczonym jako całości, a więc odpieczętowanym, dostępnym do samego środka”.
Krzysztof Czyżewski
Drogocenność przez wieki kształtowanych śląskich wartości, nie tylko z uwagi na bogactwo – także szlachetnych – kopalin, jest polifoniczna1. Wywodzi się przede wszystkim z obfitego wchłaniania kulturowych wartości z zewnątrz i ich pielęgnowania wewnątrz. Mimo dramatów i historycznych zawiłości, pozwala na zachwyt także nad przeszłością oraz jej bohaterami, najbardziej jednak chyba nad tajemnicą ludzkich losów i wyborów. Historia jako strumień światła prowadzący z przeszłości do przyszłości, jaśnieje dziś nie mniej wyraziście niż na przestrzeni wszystkich wieków, pozostając istotnym szlakiem poznania człowieka, także na Śląsku. Mimo, ze ujawnia tez ogrom zła, ze względu na dobro i piękno jest pokrzepieniem, dlatego wolno w niej szukać otuchy. Zachwyt nad tym, że możliwe jest przebaczenie i budowanie więzi, odkrywanie jako swoje tego, co dawne i nowe – z zachowaniem i poszanowaniem inności – jest darem szczególnym także, a może zwłaszcza, minionych stu lat. Pozwala to zrozumieć, jak ogromna jest powierzona każdemu pokoleniu powinność i jak cenny jest odziedziczony zbiorowy obowiązek, jaka to odpowiedzialność, ale też powód do dumy, a raczej poczucia godności. Szczęśliwie bowiem w takiej przestrzeni światło nie gaśnie, można zatem w jego blasku pracować i świętować. Jest to światło ze Śląska… Lux ex Silesia.
Przynależność Śląska przez wieki do innych państw sprawiła, że jego mieszkańcy stawali się częścią różnych społeczności, a potem nowoczesnych narodów. Ta trudna sytuacja stwarzała jednak przestrzeń dla stawiania pytań o własną tożsamość. I dlatego właśnie tak wyraziście historia Śląska zawiera w sobie wszystkie te wartości, które dzisiaj nazywamy europejskimi – bez względu na to, jak bardzo obecnie pozostają w dramatycznym kryzysie i jak agresywnie bywają kwestionowane.
Prowadzone od dawna namiętne dyskusje o przynależności państwowej, tożsamości Śląska i Ślązaków już na progu doświadczone były emocjami wynikłymi z różnic politycznych i ideologicznych, jakie narastały wraz z kształtowaniem się nowoczesnych ruchów narodowościowych i państw budowanych na ideałach nowoczesnej ideologii narodowej. Od drugiej połowy XIX w. Górny Śląsk w retoryce naukowej, politycznej, kulturowej i społecznej tracił spójność. Wielka Wojna 1914–1918 stan ten jeszcze bardziej uwydatniła. A później problem pogłębiał się. Dzisiaj dyskusja w tym zakresie zdaje się jednym z najważniejszych wyzwań dla świata polityki i kultury oraz pracy lokalnych samorządów – dla nas wszystkich z tą ziemią związanych. To zadanie dla tych, którzy o Śląsku się wypowiadają, a zwłaszcza dla nas samych, tu mieszkających i decydujących się na spotkanie. Podzielenie na Śląsku jest dotkliwą raną. Z drugiej strony Ślązacy przeżywali i nadal przeżywają trudy niezrozumienia. Mają za sobą niemało potężnych exodusów, a i dziś zdają się pozostawać na jakimś wewnętrznym wygnaniu. Nadal czują się jak „Indianery”. Niby u siebie, a jakby wciąż ze swoją tożsamością spychani „do rezerwatów” prywatności. Sytuacja nadal przypomina dawną, gdy zawsze byli albo za mało albo za dużo polscy czy niemieccy i należało ich – we własnym domu, na własnej ziemi – dostosować do aktualnych wymogów geopolitycznych. Szczęśliwie codzienność przynosi też niezliczone przykłady wskazujące na wielowymiarowość obecności Śląska w umysłach nie tylko jego mieszkańców. Biało-czarne podziały nigdy do niego nie pasowały, bo zawsze zachwycał kolorami i światłocieniem, był i pozostaje imponującym kalejdoskopem postaw. Tożsamościowa polifonia sama w sobie nie jest zła, przeciwnie, powtórzmy – to dar. Niebezpieczeństwo ma źródła gdzie indziej: w agresji, pielęgnowanym poczuciu krzywdy, kompleksach, obwarowywaniu się w swoim kawałeczku rozumienia Śląska w oderwaniu od uniwersum. Nie w dyskusjach czy sporach, a tym bardziej nie w różnicach tkwi problem, ale w braku otwartości na spotkanie. Krzysztof Czyżewski pisał w Ścieżce pogranicza: „Nieudane spotkanie nie ucina dialogu. Obnażając jego trudność, czasem niemożność, w istocie go inicjuje. Pogranicze stawia człowieka w sytuacji permanentnej próby nieudanych spotkań; sprawia, że się wydarzają, a więc biegną ścieżką, wciągając nas w swój dramat. Dopiero nie-spotkanie, a więc brak sytuacji próby, zupełne zamarcie w osobności, często wymuszone ideologią nienawiści i zagrożenia, pociąga za sobą zarastanie ścieżki i zanik przestrzeni spotkania. Wtedy towarzyszące pograniczu drżenia i napięcia eksplodować mogą niszczycielskim kataklizmem”2.
Oczywiście to wszystko zaliczyć by można do oczywistych truizmów, gdyby nie nasza pełna gorszących kłótni, inwektyw, wzajemnych żalów i oskarżeń coraz bardziej nas osaczająca rzeczywistość, zdająca się sugerować, że z historii, tej – jak określił ją Cyceron – „nauczycielki życia” wciąż nie potrafimy czerpać nauk.
Górny Śląsk podzielony w 1922 r. między Polskę i Niemcy predysponowany jest wprost to tego, by stawać się miejscem spotkania i dialogu. W nim – może nieco paradoksalnie – odwołam się do określenia, jakie odniósł do Śląska Mistrz Wincenty Kadłubek, nazywając go w Kronice Polskiej „Świętą Krainą Milczenia” (sacra silentii provintia). Jakaż piękna gra słów Silencium/Silesia. Uczeni wciąż zastanawiają się nad intencją mistrza Wincentego. Na koniec zatem pozostanę przy samym znaku milczenia jako znaku świętości, dzięki któremu rozpoznajemy Śląsk, bo po każdej dobrej dyskusji powinna zapaść pozwalająca wniknąć jej owocom do serc cisza.
Jacek Kurek
- 1 W artykule wykorzystano myśli wypowiedziane podczas konferencji popularno-naukowej zorganizowanej przez Stowarzyszenie Przymierze Śląskie w Muzeum w Tarnowskich Górach 18 czerwca 2022 r. i zatytułowanej „Dziedzictwo Tarnowskich Gór i Śląska po 100 latach od przyłączenia do Polski”. Por. też „Hajduczanin”, nr 7, 2022, s. 6-7.
- 2 K. Czyżewski, Ścieżka pogranicza. Sejny 2001, s. 35.