Lux – artykuł Jacka Kurka o tematyce historii Śląska

Pomnik „Księgi henrykowskiej” na dziedzińcu opactwa w Henrykowie. Fot. Jacek Halicki

Trzynastowieczna Księga henrykowska napisana została przez niemieckiego mnicha po łacinie i zawiera pierwsze utrwalone w piśmie zdanie w języku polskim wypowiedziane przez Czecha do jego polskiej żony1. Czesi są przekonani, że słowa te wybrzmiewają w ich języku. Obydwa zaś (polski i czeski) były sobie wtedy tak bliskie, że nieomal tożsame. W tym piśmienniczym artefakcie odnajdujemy esencję złożoności kultury Śląska i jej specyfikę. Jedna zaledwie fraza i okoliczności jej zapisania w Księdze henrykowskiej („day, ut ia pobrusa, a ti poziwai”, co w stosownej transkrypcji czytamy jako: „daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”) szeroko otwierają drzwi do zrozumienia specyfiki Śląska nie tylko średniowiecznego. To truizm, że kultura śląska ma wymiar uniwersalny i że jest na wskroś europejska, że znaczy ją trudny i bezcenny dar pograniczności, że w tym właśnie tkwią siła i uroda tej ziemi, jej błogosławieństwo i przekleństwo zarazem, jej otwierający się na universum prowincjonalizm, który jeśli nie jest niezauważany, to zwykle opacznie rozumiany bądź też niedoceniany.

Śląsk to kamień drogocenny, szmaragd Europy (smaragdus Europae) – by odnieść się do jednego z najchętniej przywoływanych określeń, pochodzącego z XVII stulecia, a ściślej użytego w formie metafory przez poetę Heinricha Mühlpforta w wierszu pisanym na śmierć ostatniego piastowskiego księcia tej ziemi. Położenie Śląska i jego bogactwo tyleż stanowiły o jego sile, co przesądzały o dramatycznych losach, narażając go na polityczną pazerność władców i polityków. A jednak ziemia ta szczęśliwie wymyka się stereotypom. I każdy, kto ją poznaje, wie o tym dobrze. Jeszcze w XII wieku do Małopolski należał teren tego skrawka Śląska, który po wiekach stanie się jego najbardziej uprzemysłowioną częścią. I aż po rok 1821 Bytom i Pszczyna będą siedzibami dekanatów diecezji krakowskiej. Paradoksów mnożących pojęciowe problemy i sprawiających, że dyskusje także dziś nie gasną, doprawdy od początku jest wiele. Ale to także bogactwo.

W średniowieczu, gdy już z głębi śląskiej ziemi dobywano niektóre ukryte w niej szlachetne kruszce, na uniwersytetach europejskich studiowała niemała grupa Ślązaków. Henryk Barycz w książce Śląsk w polskiej kulturze umysłowej pisał, że z wszystkich ówczesnych dzielnic polskich „tu osiąga największy rozkwit piśmiennictwo i twórczość naukowa, najłatwiejszy dostęp mają nowe prądy umysłowe. Zasadniczymi faktorami wyjaśniającymi ten wysoki stan rozwoju kulturalnego, były: najrozleglejsza stosunkowo liczba klasztorów, bujny rozkwit miast, znakomity rozwój szkolnictwa miejskiego (w pierwszej połowie XIII wieku w dwóch głównych miastach 14 szkół, w XIV wieku w 42 miastach – 43 szkoły), wreszcie ilościowo największy pęd ze Śląska na uniwersytety zagraniczne. I tutaj znowu charakterystyczny przykład: na 24 studentów z Polski, studiujących na Uniwersytecie Bolońskim w latach 1265–1294, przypada na Śląsk 11 scholarów. Również w latach 1300–1327, wedle niepełnych identyfikacji, liczba scholarów bolońskich, pochodzących ze Śląska lub związanych z nim sprawowanymi urzędami, wynosi od 1/3 do połowy ogólnej liczby studentów z Polski”. Tam – w Bolonii – zaczynał swoją drogę św. Jacek Odrowąż – Lux ex Silesia, Światło ze Śląska, jak o nim mówiono w Krakowie. Liczna była obecność wybitnych śląskich uczonych na Uniwersytecie Krakowskim od początku jego istnienia, a także cała konstelacja rektorów, od Franciszka Krzyszowica z Brzegu (ściślej Krzyszowic k. Brzegu) w XV wieku po pochodzącego z Dąbrówki Małej (dzisiaj dzielnicy Katowic) ks. Konstantego Michalskiego w wieku XX. Śląscy kompozytorzy działali w Krakowie od czasów Jerzego Libana na przełomie XV i XVI wieku po nazywanego polskim Händlem Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego 200 lat później. A losy ich łączyły Praga i Kraków. Pisma śląskich mistyków aktywnych w okresie nowożytnym (Angelus Silesius, Jakub Böhme) inspirowały Blake’a i Swedenborga. Zawarte w dziełach Silesiusa i Böhmego myśli żyły daleko od miejsca, w którym je uwieczniono. Mając to na względzie, trzeba przyznać, że nie całkiem fantastycznie brzmi z pozoru anegdotyczna uwaga, że właściwym językiem śląskim jest łacina, skoro to w niej zapisano być może najbardziej fundamentalne i znane w Europie śląskie myśli.

Od schyłku pierwszego tysiąclecia po Chrystusie ziemia śląska wrastała w łacińską kulturę zachodniej Europy. Śląsk wpisany jest w europejskość całym swoim kulturowym tchnieniem. Jest ziemią wielu religii i języków, które jednak bardziej łączą (o czym świadczy chociażby przytaczane zdanie z Księgi henrykowskiej) niż – nie przymierzając starotestamentową wieżę – dzielą. Przynależność Śląska do różnych państw sprawiła, że jego mieszkańcy na przestrzeni ostatnich stuleci stali się członkami różnych narodów. I dlatego właśnie tak wyraziście historia Śląska zawiera w sobie wszystkie te wartości, które dzisiaj nieco patetycznie nazywamy europejskimi bez względu na to, jak bardzo pozostają w kryzysie naszych rodem spod biblijnej wieży Babel czasów.

Wartości na Śląsku rodziły się w trudach i cierpieniu, ale rodziły się szczęśliwie. Drogocenność tych ziem, nie tylko z uwagi na bogactwo – także szlachetnych – kopalin, jest polifoniczna. Bierze się również z obfitego wchłaniania kulturowych wartości z zewnątrz. Mimo wszelkich szaleństw, tragedii, smutku i zła pozwala na zachwyt także przeszłością i jej bohaterami, najbardziej jednak chyba tajemnicą ludzkich losów i wyborów, nieokiełznanym żywiołem możliwości. Historia jako droga prowadząca z przeszłości do przyszłości, być może wyraźniej niż kiedykolwiek dotąd, pozostaje i dziś istotnym szlakiem poznania człowieka na Śląsku. Jest pokrzepieniem i można w niej szukać otuchy. Trudno w sobie wzbudzić zachwyt człowiekiem, ale ufać można, że to właśnie postawa otwarta na zachwyt jest początkiem poznania, znamionuje człowieka poszukującego, człowieka drogi i pogranicza. I człowieka tak specyficznie tu pojętej głębi. Zachwyt nad tym, że możliwe jest przebaczenie i budowanie więzi – z zachowaniem i poszanowaniem inności. Że wszystko, co tak wyjątkowe, nie służy łechtaniu ego, ale pozwala uświadamiać sobie, jak wielka jest powinność i jak wielki odziedziczony zbiorowy obowiązek, jak wielka odpowiedzialność. Szczęśliwie, światło nie gaśnie i można w jego blasku pracować. Światło ze Śląska…

Jacek Kurek

1 Tekst pochodzi z książki: Jacek Kurek: Widok z okna. Kraków 2023, s. 93-97.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *